Gdzie jesteście: na
Vvardenfell, czyli w części
prowincji Cesarstwa –
Morrowind – ojczyźnie
dunmerów (czyli w zasadzie mrocznych elfów). Sytuacja polityczna jest taka, że Morrowind zostało podbite przez Cesarstwo i jakoś musi się z tym pogodzić. Ciężko mu to idzie, ale idzie. Przez pewien czas wyspa Vvardenfell stanowiła rezerwat i obcy nie mieli do niego wstępu. To się jednak skończyło i rozpoczęła się radosna kolonizacja.
Problem polega na tym, że lokalsom średnio się to podoba, a ponadto samo Vvardenfell nie jest zbyt przyjaznym terenem – bagna, bagna, pyłowe pustkowia i Czerwona Góra, która ostatnio jest chyba troszeczkę nadaktywna... Ziemia się trzęsie, coraz częstsze są paskudne, piaskowe burze, które podobno potrafią zmienić żywe istoty w oszalałe bestie.
Znajdujecie się w wiosce górniczej, w której ostatnio doszło do parszywego wypadku. Ziemia się zatrzęsła, kamienie się posypały. Ekipa ratunkowa ruszyła, ale... no niestety nie wróciła jeszcze. Tymczasem właściciel kopalni nie zamierzał siedzieć z założonymi rękami i zorganizował nową
grupę poszukiwawczą. Do tego wmieszał się w to wszystko
Legion Cesarski, bo pod ziemią utknęło dwóch ichnich. Przynajmniej tak się zdaje, skoro nadzorowali poprzednią akcję poszukiwawczą.
Jakby tego wszystkiego było mało: przypałętała się też dwójka
Telvannich i chociaż skąpili informacji, jak mogli, to jednak wszyscy wiedzą dokładnie, że w okolicy wcześniej kręcił się już jakiś czarodziej i wyraźnie miał nie po kolei w głowie...
Tu macie, jak wyglądają elfy:
https://40.media.tumblr.com/a7b5715f7bb88f172df3406222e464bb/tumblr_nfdunbp0hE1rjx2rao1_1280.jpgod lewa: dunmer, altmer, bosmer i orsimer.
Cesarscy i bretoni to ludzie. Bretoni są trochę jaśniejsi i bardziej „elfi”. Słyną też z ekscentrycznego zachowania.
DUNMEROWIE to lokalsi, każdy, kto nie jest dunmerem - jest obcym. Sami dunmerowie są dość ksenofobiczni, dumni i uparci.Strony i postaci
Legion Cesarski: waszym zadaniem jest odnalezienie swoich i sprowadzenie ich całych i zdrowych. A poza tym standardowe pilnowanie interesów Cesarstwa i ograniczenie lokalnej samowoli. Uzbrojeni, opancerzeni przedstawiciele prawa. Szwecja: rodowity przedstawiciel cesarstwa, kapitan najbliższego fortu Legionu Cesarskiego, poprzednio służył na kontynencie i zna już poniekąd dunmerów. Zdążył sobie też nagrabić poprzez tępienie handlu skoomą – doszło już do jednej próby skrytobójczego zamachu na niego. Uwaga, to niepowtarzalna okazja, by nazwać Bercię per „kapitan Bartolomeo”, albowiem imiona cesarskich stylizowane są na romańskie.
Baskonia: orsimerka służąca w Legionie, orsimerka, czyli przedstawicielka jedynej elfiej rasy, która nie ma zdolności magicznych – orków. Dama nadrabia krzepą i to porządnie. W siłowaniu się na rękę nie ma sobie równych i jest pod tym względem postrachem lokalnych tawern. Niemężata i niedzieciata.
Walia: cesarski prosto ze stolicy, ledwie parę miesięcy temu wbity w kamasze rekrut. Do legionu wstąpił, bo ojciec uważał, że to zrobi z syna mężczyznę. A poza tym – od służby ojczyźnie uzależniona została treść ojcowskiego testamentu... Chłopak ma tam daleko w Cyrodil chyba jakąś dziewczynę, bo do kogoś namiętnie wypisuje. A może to tylko do braci lub mamy.
Telvanni: jeden z Wielkich Rodów Morrowind, ten wyjątkowy, bo przyjmujący także w swoje szeregi nie-dunmerów. Telvanni mają kasy jak lodu, są cwani, zapatrzeni w czubki własnych nosów, ekspansywni, ich architektura bazuje na grzybach, są magami, a inne rody ich nie lubią.
Generalnie Telvanni mają złą sławę, bo tolerują nekromancję, a ich zasadą jest brak zasad. Mają głęboko w poważaniu cudze interesy i władzę. Popierają niewolnictwo.Norwegia: dunmer, mag specjalizujący się w magii zniszczenia, ambitny członek Rodu, jeszcze co prawda nie ma swojego kąta, ale to kwestia czasu. Miał taką przykrą przygodę z kolegą po fachu, bez wdawania się w szczegóły – indywiduum podprowadziło Lukasowi dość cenny zwój dotyczący praktyk nekromantycznych, którego zdobycie kosztowało dunmera wiele zachodu. Cwaniak zbiegł, ale podobno widziano go w okolicy nim ziemia się tak
akurat zatrzęsła...
Nauru – bretonka, czyli jasnoskóry człowiek-elf, utalentowana magicznie, sama zdumiewająco odporna na magię. Specjalizuje się w iluzji (może oślepić przeciwnika, widzieć w ciemnościach, przywołać światło, paraliżować, uciszać etc.) i całkiem przypadkiem okradł ja pewien kolega z Rodu. Całkiem przypadkiem było to kilka unikatowych egzemplarzy fachowych książek.
Maroko – argorianin, czyli jaszczur na dwóch nogach, w zasadzie odporny na trucizny, obdarzony skrzelami, dzięki którymi może oddychać w wodzie. Said miał niemożliwego pecha, bo jako młodzieniec chciał poznać trochę świata, zasmakować życia, a niestety trafił przy okazji do niewoli u czarownicy Telvanni -
Rin. Może kiedyś uda się mu odzyskać wolność.
Wolni strzelcy: właściciel kopalni stwierdził, że sprawę trzeba załatwić. Po umiarkowanym sukcesie pierwszej wyprawy – najął ochotników do przeszukania kopalni. W zamian możecie wziąć, co znajdziecie, chociaż kradzież rudy nie będzie mile widziana. Dostaniecie też nagrodę do podziału. Francja: altmer (dumny elf wysokiego rodu), ma reprezentować właściciela kopalni, chociaż zwykle siedzi za biurkiem - zdaje się, że posiada pewne zdolności magiczne nakierowane na magię zniszczenia. Biada każdemu, kto spróbuje podprowadzić trochę rudy spod jego nosa. No, albo biada Francisowi, jeśli tych próbujących będzie zbyt dużo.
Chile: dunmer, całkiem młody, swoją drogą. Lokalny myśliwy, który chciałby sobie dorobić, a jeszcze nie miał okazji do chodzenia po podziemiach. Zdarzało mu się ostatnio w leśnej głuszy napotykać nietypowo ponacinane truchła zwierząt, ale nikomu o tym nie powiedział. Póki co.
Serbia: dunmer, którego specjalnością jest szeroko pojęte dawanie po mordzie, więc ciężko, by go zabrakło, gdy można jeszcze na tym wszystkim trochę zarobić. Pochodzi niemal spod samej Czerwonej Góry, jest z pyłowymi burzami za pan brat. Zdarzyło mu się też już siedzieć w forcie za jakieś awantury. Pilnował go wtedy młody legionista, z jakiegoś powodu nieustannie skrobiący jakieś listy...
Portugalia: dunmer, bardzo nagle potrzebuje pieniędzy – podobno ścigają go wierzyciele aż z Vivec, więc pan jest naprawdę w palącej potrzebie. Poza tym służył kiedyś na plantacji jako nadzorca niewolników gdzieś pod Balmorą.
Turcja: redgard, czyli honorowy, waleczny, nieprzepadający za magią przedstawiciel ciemnoskórych mieszkańców Hammerfell. Oficjalnie jest teraz bodygardem Noaha i ma go osłaniać w czasie jego badań – ruiny bywają niebezpieczne.
Luksemburg: altmer, czyli wysoki elf (słyną głównie ze swoich dumy i niemożliwie starej kultury) badacz, szczególnie zafascynowany podziemną architekturą krasnoludów – może tym razem szczęście mu dopisze i okaże się, że trzęsienie ziemi odkryło więcej tajemnic niż by to się wydawało na początku? Z uwagi na słabość fizyczną – najął sobie osobistego ochroniarza –
Sadika.