IV piętro - biblioteka

Ogromne pomieszczenie, przepełnione wysokimi regałami, na których stoją tysiące woluminów. Na prawo od wejścia znajduje się niemal wiecznie zawalone papierami biurko. W głębi pomieszczenia znaleźć można czytelnię.

Dział Ksiąg Zakazanych to miejsce, które nie jest dostępne dla każdego. Wejść tam można tylko za pisemnym pozwoleniem nauczyciela. W tym dziale znajdują się książki na swój sposób niebezpieczne w tym te czarnomagiczne.

Myślała, że choć pierwsze kilka dni będą mieć spokój o lekcje będą luźne. Nie powinna się chyba jednak była tego spodziewać, będąc na szóstym roku. Ledwo zaczęli lekcje o historii magii i już dostali do napisania esej. Do tego ten głupi żart w postaci wstążki. Niezły początek nowego roku szkolnego. Tak więc zamiast cieszyć się wolnym czasem, Jayleen siedziała teraz w bibliotece nad książkami i szukała informacji o całym tym Thomasie Thompsonie. Kto to słyszał dawać na sam początek taki długaśny esej? Cóż, widać ten rok będzie cięższy od poprzedniego. Czytała jedną z książek, próbując cokolwiek znaleźć na temat tego mężczyzny. Rozejrzała się i widząc bibliotekarkę przy jednym z regałów postanowiła poprosić ją o pomoc. Wstała i podeszła do kobiety.
- Przepraszam - chciała zwrócić uwagę kobiety na siebie - Czy wie pani w jakiej książce znajdę coś o Thomasie Thompsonie? - zapytała z nadzieją w głosie. Chciała jak najszybciej napisać ten esej i mieć go z głowy.

Od razu zauważyła, że kobieta nie ma humoru. Miała nadzieję, że mimo wszystko udzieli jej pomocy. Jay sama nie miała pojęcia,gdzie szukać informacji. Liczyła na bibliotekarkę i jej wiedzę. Uśmiechnęła się lekko kiedy ta udzieliła jej informacji. Teraz będzie o wiele łatwiej.
- Tak, prezent na rozpoczęcie roku szkolnego w postaci eseju o tym gościu - odpowiedziała jej zgodnie z prawdą - Dziękuję za pomoc - obróciła się na pięcie i poszła szukać książki. W końcu mogła wziąć się do roboty. Usiadła przy stole i zaczęła czytać. Co jakiś czas robiła sobie nndtatki. Eseju nie była w stanie napisać od razu.

Dziewczyna podrapała się po głowie, czytając tą niewielką notatkę. I ona ma z tego zrobić esej? Przecież to niewykonalne. Po chwili namysłu wstała i poszukała książki z zaklęciami transmutacji. Wzięła ją do stolika i otworzyła. Zerkała na listę zaklęć, które wymyślił cały ten Thomas Thompson i szukała ich w książce z zaklęciami. Może opisać te wszystkie zaklęcia, wtedy na pewno uda jej się stworzyć ładny esej. I może do tego opisze czym jest ten cały Order Merlina Drugiej Klasy. Coś musi wykombinować żeby zrobić pracę domową. Naprawdę nie miał czego im zadać nauczyciel tylko pisanie o kimś o kim wiadomo tyle co nic.

Nikt nic nie wiedział ma temat tego czarodzieja, kimkolwiek on w ogóle był, o którym Nieve miała zrobić domniemane wypracowanie. Stwierdziła więc w końcu, że jeśli już gdzieś ma znaleźć jakieś informacje, to najprawdopodobniej w bibliotece. Pewnie zajęłoby jej to całe wieki, nawet po dopytaniu się bibliotekarki, gdyby nie fakt, ze zaraz po wejściu do pomieszczenia zauważyła Jay. No tak, ona miała ten sam temat... może już coś znalazła?
Podeszła do niej szybko i uśmiechnęła się.
- Hej! - Wypaliła, ciut za głośno. Zaraz jednak zreflektowała się - Szukasz informacji o tym całym... Thompsonie?

Uśmiechnęła się, znajdując kolejne zaklęcia stworzone przez całego tego Thompsona. I do tego cały ten order. Z tymi informacjami na pewno uda jej się napisać odpowiednio długi esej. W zdecydowanie lepszym humorze wzięła się za pisanie. Drgnęła lekko gdy ktoś niespodziewanie się odezwał. Uniosła wzrok i uśmiechnęła się, widząc swoją koleżankę.
Hej, Nieve - przywitała dziewczynę radośnie, wykonała ręką gest wskazujący na książki leżące na stole - Już znalazłam. Siadaj, po co masz później męczyć się z szukaniem książek - podsunęła w jej stronę książkę z notatką o czarodzieju. Ona tej książki już nie potrzebowała, zapisała sobie z niej wszystko co dało radę.
- Jak tam u ciebie? Na innych lekcjach nie masz problemów? - zapytała Nieve, powoli kontynuując pisanie.

- O rany, świetnie! - Uśmiech jeszcze nieco się poszerzył - Całe wieki zajęłoby mi znalezienie czegoś o tym Thompsonie. Kto to w ogóle był? Nigdy o nim nie słyszałam, i... och, głupie pytanie. Przecież sama się zaraz dowiem - Usiadła obok Jay i zaczęła przeglądać najbliżej leżącą książkę. Zmarszczyła brwi i przygryzła wargę, nachylając się nad stronami - Nie ma o nim zbyt wiele. I... po co komuś w ogóle takie zaklęcia?
Mimo to zaczęła notować, żeby później z tych szczątkowych informacji sklecić coś konkretniejszego.
- Jak na razie raczej nie. To znaczy, jest raczej dobrze. A jak u ciebie?

- Mnie nie pytaj, nie mam pojęcia na co one komu - odparła koleżance ze śmiechem, skrobiąc kolejne zdania na kartkach - Ale widocznie komuś były skoro dostał Order Merlina. W tej książce masz opisane czym on jest - podsunęła Nieve drugą książkę, z której właśnie skończyła korzystać, a sama sięgnęła po kolejną i wyszukała pierwsze zaklęcie stworzone przez całego tego Thompsona by je opisać.
- Na lekcjach dobrze. Tylko woźna mnie dobija. Nie dość, że Tiago mi dokucza to jeszcze ona. Uwierzysz, że ona powiedziała, że ubieram się jak zbój? - w jej głos wkradła się nutka irytacji. Przecież dziewczyny noszą spodnie, a że ona je nosi częściej to nic złego. Ale nie, nawet woźna musiała się czepiać jej stylu ubierania.

- Powinni coś w bibliotece o nim mieć. W końcu chyba nauczyciel nie zadawałby wam eseju o kimś, o kim zupełnie nic nie wiadomo. - Historia Magii chyba między innymi się skupiała na poznaniu słynnych czarodziejów. Eskarne nie była tego pewna, w końcu na te zajęcia nie chodziła, ale podejrzewała, że ten przedmiot to coś podobnego do historii w mugolskich szkołach.
Spochmurniała ponownie, Lukas przypomniał jej o listach z domu i o tym, że będzie musiała na nie odpisać. Westchnęła cicho. Co ona niby ma mieć do powiedzenia osobie, która dopiero po ośmiu latach przypomniała sobie o jej istnieniu? Mniejsza, będzie się o to martwić później. Teraz ma pilniejszą sprawę na głowie.
Zawahała się na ułamek sekundy, gdy Lukas otworzył i przytrzymał drzwi, by mogła wejść.
– Dzięki. - podziękowała jeszcze za przepuszczenie jej w drzwiach. Takie traktowanie było dla niej trochę dziwne, ale nic nie mówiła.
- Napisałam, ale go już nie mam, więc muszę napisać od nowa. - odpowiedziała w skrócie na pytanie. Chyba to wystarczy i nie będzie trzeba więcej nic wyjaśniać.
Rozejrzała się po bibliotece, szukając wzrokiem bibliotekarki. Nieco dalej przy jednym ze stołów siedziały dwie Gryfonki, pewnie też odrabiały jakąś pracę domową. Miała nadzieję, że nie tę z Zaklęć.

Zauważył zawahanie w drzwiach, ale akurat z tym się już spotkał. Nie wszystkie dziewczyny były wychowywane tak jego matka sobie wyobrażała. Czasem jak widział różnice między uczennicami Hogwartu, a wywodami matki, to cieszył się, że nie ma siostry. Za to zdziwiło go aż takie skwaszenie.
- Aż taka zła ta praca? - Zagadnął uprzejmie.
Też zerknął na siedzące kawałek dalej Gryfonki. Nad czymś pracowały, ale dużo bardziej zmartwiło go plotkowanie. Od razu miał ochotę odwrócić się na pięcie i wyjść. Nie znosił tego durnego babskiego gadania o wszystkim i o niczym, szczególnie jeśli zamierzał akurat coś czytać, o nauce nie wspominając. Dobrze, znajdzie bibliotekarkę, znajdzie książkę i zmyje się w spokojniejszy zakątek. Odwali tę część roboty i pójdzie z tymi cholernymi listami, bo był niesamowicie ciekaw czym na temat podejrzanego Thompsona może go uraczyć rodzina.

- Rany. To strasznie głupie - Stwierdziła, wisząc nad książką i pochłaniając kolejne zdania. Jakoś udawało się jej skupiać na dwóch rzeczach naraz - To znaczy, nie, żebym kogoś osądzała, ale to jednak trochę dziwne, że wymyślał akurat takie nieprzydatne zaklęcia. A ze strony woźnej to raczej niezbyt przyjemne, przecież każdy ma prawo ubierać się jak chce. A ty wcale nie jesteś zbójem - Zmarszczyła brwi i ucichła od razu, kiedy bibliotekarka je upomniała. Cóż, trzeba będzie rozmawiać szeptem. Bo Nieve nie potrafi usiedzieć w ciszy tak czy owak.
Odwróciła się, a że zobaczyła Lukasa, to uśmiechnęła się od razu i pomachała mu. Dla odmiany odpuściła sobie bieg i tulanie, koniec końców... zdanie czeka. A na uprzykrzanie innym życia jeszcze przyjdzie czas.

- No właśnie, nie jestem zbójem - odszepnęła już do Nieve kiedy bibliotekarka zwróciła im uwagę. Przecież starała się nie mówić za głośno, a nie chciała siedzieć w kompletnej ciszy skoro miała towarzystwo.Obejrzała się do tyłu, słysząc jak ktoś wchodzi do biblioteki. Rozpoznała uczniów, Lukasa nawet kojarzyła z lekcji historii magii. Pewnie też przyszedł ją napisać. Co za pech, że miała jedyny egzemplarz książki mówiący cokolwiek o tym całym Thompsonie.
- Wybierasz się w tym roku na bal bożonarodzeniowy? - zapytała koleżankę cicho.

- Nie, nie była zła. Skończyła w strzępach. Nie pytaj... - poprosiła, i tak to już to brzmiało jak idiotyczna wymówka braku pracy domowej. Na siedzące przy stole Gryfonki nie zwróciła większej uwagi, bowiem w końcu zmaterializowała się bibliotekarka, będąca zapewne w niezbyt dobrym humorze. Przynajmniej świadczyło o tym jej niezbyt miłe powitanie.
- Dzień dobry pani. Mogłabym zobaczyć swoją kartę biblioteczną? - zapytała niemal od razu – Chodzi mi o te książki, które pożyczałam tydzień temu.
Oby były te tytuły w bibliotece, inaczej będzie kiepsko. Innego źródła materiałów przecież nie ma.

Skoro miał nie pytać, to nie będzie wnikał. Nie jego sprawa.
Odmachał oszczędnie Nieve. Nigdy nie był za wylewny. Za to przechodzącą bibliotekarkę też zaczepił od razu po Esce.
- Ja bym prosił jakąś książkę, w której znajdę coś o Thompsonie.
Cóż, on jeszcze nie wiedział, że jedyne egzemplarze są w użyciu i plotkujące Gryfonki jednak go nie ominą.

- Perea Eskarne. - odpowiedziała na pytanie i poszła za bibliotekarką. Spisze sobie tytuły użyte wcześniej przy wypracowaniu, po czym ich poszuka i jakoś skleci tę pracę. Zerknęła jeszcze na Lukasa - biedny, będzie musiał jeszcze trochę poszukać o tym Thompsonie, ewentualnie pozostanie mu poproszenie siedzących w bibliotece Gryfonek o możliwość skorzystania z książki.

Lukas pomimo swoich mocno ograniczonych w tym względzie zdolności, zrobił minę świadczącą co myśli zarówno o szukaniu jakiejś książki, co o współpracy z lubiącymi trajkotać dziewczętami. Oczywiście, coby nieco ewenement przybliżyć, mina ta wyglądała mniej więcej tak: :I
Skrzywienie trwało najwyżej sekundę, bo zaraz się odwrócił i poszedł wsiąknąć między półki szukając "Zapomnianych czarodziejów...". Widać nie tacy zapomniani, skoro eseje o nich zadawali i stuknięty wuj opowiadał. Był ciekaw czy cokolwiek w tej książce znajdzie. O ile znajdzie książkę. Naprawdę wolał pracować sam.

Zerknął na prawo i lewo, ale nie było nikogo, kto by mógł tu ten "aromatyczny" zeszyt zostawić. Najpierw sięgnął książkę i zaczął ją kartkować szukając spisu treści i czegokolwiek co mogłoby dotyczyć Thompsona, ale zeszyt przyciągał uwagę. Nie tylko zapachem. Bardziej samym istnieniem w takim miejscu. Biblioteka to nie miejsce na cieniutkie zapachowe notatniki.
Niewiele się zastanawiając, sięgnął ten zeszyt i wcisnąwszy "Zapomnianych czarodziejów..." pod pachę[huehue], zaczął go studiować.

I bardzo dobrze, to znaczy, że nie ma aż takiego pecha. Skoro te informacje się zachowały, szybko sobie spisała z karty wszystkie pożyczane w zeszłym tygodniu tytuły, wyłączając oczywiście z tego zestawu "Quidditch przez wieki", który nie był w żaden sposób związany z pracą domową. Mając już kartkę ze źródłami, podziękowała bibliotekarce, po czym ruszyła między regały, na poszukiwanie potrzebnych książek. Trzeba szybko je znaleźć i napisać to nieszczęsne wypracowanie.