Martijn dalej nie widział powodu, dla którego musiałby się przejmować.
- Jak będę mieć ochotę to pójdę - wzruszył ramionami. - Więc się tak nie ekscytuj, dziewczynko.
Co jak co, ale nie zamierza wnikać, czy to dziewczynka, czy jednak jakiś chłopiec. Jeśli jakiś dzieciak się przez to obrazi, to nie jego problem.
- A co, nikt was pisać nie nauczył? Słuchaj, smarku. Nie obchodzi mnie wasze wypracowanie. Jeśli nawet traficie mnie drętwotą, to tylko narobicie sobie więcej kłopotów. Jesteście pewni, że chcecie mieć ze mną na pieńku, tak wam zależy? - sprawił wrażenie nieco zainteresowanego.
Chociaż to chyba jedynie wrażenie. Mimo wszystko nie byłby zainteresowany dręczeniem dzieciarni tak na dłuższa metę, to byłaby gra niewarta świeczki. Ale zablefować sobie może, czemu nie.